Czy zdarza Ci się po spożyciu obiadu odczuwać silną potrzebę zjedzenia czegoś jeszcze? A może po ciężkim dniu masz nieodpartą ochotę „pocieszyć się” dobrym jedzeniem (i najlepiej żeby to były słodycze)? Ja tak miałam i uwierz mi, że tak jak wielu innych nawyków, tego również da się oduczyć!
Już od dzieciństwa, gdy przydarzało nam się coś przykrego rodzice często rekompensowali nam to lizakiem lub czekoladką. W dodatku na pewno każda z nas widziała sceny z komedii romantycznych, w których główna bohaterka po zerwaniu z facetem zajada swoje cierpienie lodami i popija winem. Nawyk „zajadania stresu” jest w nas bardzo silnie zakorzeniony. Wcale mnie to nie dziwi, ponieważ jedzenie jest ogólnodostępne i szybko rozładowuje napięcie.
Pierwszym krokiem ku zmianie takiego stanu rzeczy będzie uświadomienie sobie, że masz z tym problem i obserwacja kiedy Twój głód jest „głodem emocjonalnym” (wywołanym np. stresującą sytuacją), a kiedy fizjologicznym (wynikającym np. ze złego zbilansowania diety pod kątem kaloryki lub makroskładników: węglowodanów, białek, tłuszczy).
Jak je rozróżnić? Czym jest głód emocjonalny?
Głód emocjonalny to ten, który występuje w chwili, gdy np. po stresującym dniu w pracy masz ochotę na zjedzenie „na pocieszenie” tabliczki czekolady (pomimo spożycia pełnowartościowych posiłków: śniadania, obiadu i kolacji). Wówczas istnieje podejrzenie, że możesz mieć problem z zajadaniem stresu.
Jak go rozwiązać?
Zaobserwuj jakie sytuacje wywołują w Tobie potrzebę zajadania stresu i postaraj się ich unikać. Wiem, że nie zawsze jesteśmy w stanie, ale zrozumienie tego, z czego bierze się problem, na pewno pomoże w jego rozwiązaniu. Jeśli sytuacje wywołujące „zajadanie” są nieuniknione – znajdź inną metodę na rozładowanie napięcia. Może to być relaksująca kąpiel ze świecami, dobra książka, kolorowanka, medytacja, masaż, spacer, trening, taniec, sprzątanie, przytulenie się do kogoś bliskiego (Twój facet, siostra, przyjaciółka, pupil), a nawet krzyk lub płacz.
W codziennym życiu często tłumimy swoje emocje i boimy się pokazać, że z czymś sobie nie radzimy. Ja lubię sobie czasem popłakać. Wówczas przeżywam swego rodzaju katharsis.
Poza tym moje niezawodne metody na stres to przechadzka po lesie lub spacer ze słuchawkami w uszach. Natomiast jeśli mi smutno to zazwyczaj puszczam sobie energetyczną piosenkę i tańczę. Zawsze poprawia humor!
Ponadto jeśli zauważasz, że zajadasz stres słodyczami to nie trzymaj ich w mieszkaniu! W tedy w chwili najsilniejszej potrzeby nie będziesz ich miała pod ręką, a w międzyczasie być może zdasz sobie sprawę, że to co czujesz to nie głód fizjologiczny, a chęć rozładowania napięcia emocjonalnego.
Co jest ważne – nie obwiniaj się za incydenty zajadania stresu! Staraj się wyciągać z nich wnioski. Nie żyjemy w idealnym świecie i każdemu zdarzają się potknięcia. Dołowanie się tekstami typu: „jaka to jestem beznadziejna”, na pewno nic nie zmieni, a wręcz może pogorszyć sprawę.
Ale teoria teorią, a nic nie zadziała jeśli nie zaczniesz wcielać w życie zamienników „zajadania stresu”. Same uświadomienie sobie problemu i mówienie „muszę skończyć ze słodyczami” nic nie da, jeśli nic nie zmienisz w swoim zachowaniu. Spacer Ci nie pomaga, bo wszędzie widzisz cukiernie i sklepy ze słodyczami?
Zamień go przykładowo na kąpiel (na pewno coś dla siebie znajdziesz). I daj sobie czas! Jak mówi znane powiedzenie – „nie od razu Rzym zbudowano”. Na wprowadzenie jakiejkolwiek zmiany potrzeba czasu. U jednych zajdzie ona szybciej, u innych wolniej. Jednak nie patrz na innych. Doceniaj każdą wygraną i bądź z niej dumna!
Niestety my kobiety mamy w naturze rozpamiętywanie tego, co nam w życiu nie wyszło, zamiast się cieszyć z tego, co udało nam się osiągnąć. Oczywiście nie traktuj słodyczy jako produkt zakazany! Wszystko jest dla ludzi i jeśli raz na czas odczuwasz potrzebę zjedzenia czegoś słodkiego to kup sobie tego batonika (jest mniejszy niż tabliczka czekolady lub opakowanie ciastek). Nie jedz go jednak w drodze ze sklepu, tylko wróć do domu, usiądź, wyłącz komputer / telewizor i zjedz ciacho w spokoju, delektując się jego smakiem. Pomocne też może okazać się pokrojenie go na plastry i rozłożenie na talerzu. Wizualnie zajmie on dużą większą objętość i możliwe, że tym małym trickiem nieco oszukamy nasz mózg. Czasem gdy bardzo skupimy się na jedzeniu czegoś słodkiego, w połowie możemy zdać sobie sprawę, że czujemy się zamuleni i tak naprawdę mamy już dość.
Jeśli jednak próbowałaś już powyższych wskazówek i mimo to nie przyniosły one zbyt dużych rezultatów. Jeśli obawiasz się, że sama możesz nie dać rady – zachęcam do skorzystania z pomocy psychodietetyka lub psychoterapeuty, który udzieli fachowej rady i będzie czuwał nad procesem zmiany.

Autor: Aneta Kłaczkowska